Dialogi, Sytuacje Rodzinne. Z Córką.
Przedszkole. Ranek. Szatnia. Dziewczynki.
W przedszkolu proszono o nienoszenie biżuterii przez dzieci – ze względów bezpieczeństwa.
Przyszły koleżanki. Z wisiorkami na szyjach, choć „niby nie wolno”.
Popularne są koraliki, świecidełka, bransoletki, pomadki, kolczyki lub naklejki na uszach, pomalowane paznokcie…
Same istotne i kształtujące mądrą i wolną osobowość „niezbędniki”. Echhh… Rodzice….. Wychowacie następne pokolenie dziewczyn zależnych od przebieranek, sztuczności, powierzchowności… Z poczuciem wartości zależnym od przedmiotów i tego, czy ich wygląd jest zbieżny do kulturowo propagowanego kanonu (co nie jest ani mądre, ani zdrowe). Kształtują się w skutek tego Ludzie, którzy nie umieją być Sobą takimi, jakimi są – Cudownymi, Różnymi Istotami.
Sztuczność, maskowanie własnej twarzy graniczące z farsą (przecież tusz na rzęsach to tak na prawdę rzęsy zalepione smarem, podkłady – to twarz zalepiona podkładami, itd…), obwieszanie siebie różnymi zbędnymi rzeczami i – jak się głębiej przyjrzeć – niedbanie o siebie (wynikające z niezdrowych nawyków i uzależnienia od nich) przedstawiane kulturowo, społecznie, medialnie i marketingowo – jako „dbanie o siebie”.
No i – co najistotniejsze i co zbiera największe żniwo – uzależnienie poczucia własnej wartości od tego.
Wszystko to ukryte pod kryptonimem: „uroda”, „piękno’, „kobiecość”.
To na marginesie, bo nie o tym w istocie tym razem chciałam powiedzieć….
Podchodzi do Ani Koleżanka i pokazuje swoje świecidło wiszące na szyi mówiąc, że „nosi to na szczęście” i że też „powinna mieć coś takiego na szczęście”.
Miałam jeszcze chwilę przy pożegnaniu, więc jej przypominam, że szczęście to stan umysłu, subiektywne poczucie i w świadomej rzeczywistości – nie powinno być ono zależne od żadnego przedmiotu.
Nie było czasu na większe wyjaśnienia i wywody (był czas na przytulasa, na „kocham Cię”, na „dobrego dnia” i „do zobaczenia po zajęciach”), ale wrócimy do tematu. Wielokrotnie.
„Koraliki, które przynoszą szczęście”…. Niepotrzebny, zbędny wymysł.
A jeśli się zerwą lub zaginą? Jakie rzesze słabych i nieświadomych Ludzi bez fundamentów się kształtują na „wierze” w siłę jakiejś fantazji albo przedmiotów i na przekonaniu o własnej bierności w stosunku do tego…. ?
Można uzależniać szczęście od czego się chce albo „wierzyć”, że jakiś przedmiot albo cokolwiek poza nami sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Tylko PO CO? Po co siebie i swoje szczęście uzależniać fałszywie od czegoś na zewnątrz poza naszą własną Osobą? Po co żyć w Iluzji, jak jest piękna, stabilna i pełna tajemnic Rzeczywistość?
Tłumaczę Ani, że koraliki nie są „dekoracją dającą piękno”.
Są koralikami. Można je mieć lub nie. Niedobrze patrzeć na to w ten sposób, że jak się je ma to się wygląda „ładniej”, albo jest się „udekorowanym”. To tworzenie krzywych zależności w Rzeczywistości. Koraliki po prostu są. Zbędne, ale są. Bywają…. Dla niektórych dziewczynek już w wieku 5 lat – „mus” ich noszenia jest większy niż przedszkolny zakaz (spowodowany bezpieczeństwem). Rosną Ludzie – zaprogramowane na pewien sposób postrzegania nieświadome tego Istoty.
Dodam, że nie jestem przeciwnikiem zakładania na siebie czegoś dodatkowego, tylko jestem przeciwnikiem niezrozumienia, które polega na tym, że tym czynnościom i przedmiotom nadaje się pewne znaczenia i propaguje to społecznie przez nieświadomych tego Ludzi.
W rozumowaniu wielu Osób (żeby nie powiedzieć w „świadomości społecznej”) – obwieszanie siebie pewnymi przedmiotami łączy się w odbiorze z czymś „ładnym”, „potrzebnym”, często: „kobiecym”. Z „dbaniem o siebie”. Jednak na prawdę istnieje tylko jedna zależność. Obwieszanie się nie jest niczym – poza obwieszaniem się…
Koraliki nie są ani męskie, ani kobiece.
Tusz na rzęsach – jest zwyczajnym smarem na rzęsach. Nie jest ani męski, ani kobiecy. Jest smarem.
Mnóstwo Ludzi straciło czujność i nie umie dostrzegać rzeczy Takimi, Jakimi Są w Rzeczywistości, tylko widzi iluzję, którą wprogramowano im w głowy za pomocą kulturowych nawyków.
Ludzie mają wielki problem z zauważaniem Rzeczywistości takiej, jaka jest i nie dorabianiem jej drugiego dna. Tworzą sztuczne zależności, które zostają następnie mocno wryte w struktury i w sposób postrzegania Ludzi. Obserwator może dostrzec, że pomimo stanu rzeczy graniczącego niekiedy z farsą, pewne sprawy dalej traktowane i postrzegane są „poważnie” i „na serio” na zasadzie stworzonych w świecie iluzji zależności…. Rzeczywistość kontra iluzja.
Będę Ani konsekwentnie tłumaczyć, że Szczęście jest i nią i w niej. Jest w sposobie postrzegania i sposobie bycia w zgodzie ze Sobą. W Zrozumieniu, w mądrym, dobrym i zdrowym kierowaniu Sobą i swoim życiem. W dobrych wyborach i działaniach. W dawaniu sobie prawa do błędów, przy jednocześnie jasno określonych granicach, których się nie chce przekraczać…
Może Zrozumie, choć utrudnienia z każdej strony są wielkie…. Ze strony Ludzi. Którzy nie rozumieją…
Wpływ społeczny (koleżanki, koledzy, spotykani ludzie, telewizja, reklamy) jest spory i bywa, że dosięga Anię też „słabość” związana z tym, by uzależniać zadowolenie z siebie od tego, czy „wygląda”, „zachowuje się”, „reaguje” schematycznie – stereotypowo. Chęć równania do schematu. Sporym wyzwaniem jest czasem dla mnie, tłumaczenie jej wszelkich głupot i absurdów jakie Ludzkość wymyśliła i jakich się ślepo trzyma – jako czegoś błędnego. Jako niestabilny grunt. Przekłamanie. Zaślepienie….
Jednak widzę, że dużo dobrego zostaje Jej w głowie. Baza, fundament. Czasem gdy słucham tego, co do Siebie mówi (bywa, że wygłasza monologi) wiem, że mnóstwo z tego co jej przekazujemy zrozumiała i zapamiętała.
Cieszy mnie to, bo demaskujemy przed nią to, czym zaślepionych jest wielu…
I znów zaznaczę, że niczego bardziej nie chciałabym dla niej niż tego, żeby była wolna.
Usłyszałam ostatnio od Ani, że jej kolega powiedział, że: „jestem ładniejsza od jakiejś – tam mamy”.
Opowiedziała mi o tym w domu w pełnym zadowoleniu związanym z taką oceną jej kolegi i „pochwaliła mnie” słowami: „moja mamusia…”.
Wyjaśniłam jej, że subiektywnie słabe jest dla mnie ocenianie kogoś w ten sposób i czyjaś opinia na temat odbioru powłok innych Ludzi nie ma dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Jest czyjąś opinią. Wyłącznie i niczym więcej. Jeśli dotyczy mnie – ani mnie ona nie cieszy, ani nie martwi. Ani grzeje, ani ziębi. Jest dla mnie obojętna, bo na podstawie czyjejś oceny mojej osoby NIE BUDUJĘ swojego poczucia wartości.
Ogromna i popularna jest tendencja do oceniania Ludzi na zasadzie porównań. Porównań zawierających ocenę. Pewne przymiotniki są często używane przy pewnych ocenach… Przyjrzyjcie się. Te zależności, tendencje i skłonności wprogramowane w społeczne struktury i powielane bez zrozumienia, bez pytań i bez zastanowienia widać (i słychać) gołym okiem (i uchem). A Ludzie? Wyjątki to zauważają…
„Lepszy”, „ładniejszy”, itd…
Ludzie często „nie wiedzą, co czynią”. Mają tendencję do stopniowania przymiotników. Uczą tego dzieci. Można to podać prościej w banalnym komunikacie:
Jesteś nikim sam ze sobą. Jesteś „kimś” dopiero w porównaniu z kimś innym….
Nieważne jaki jesteś i kim jesteś. Ważne jak Cię oceniają w porównaniu ze schemacikiem i jak Ty oceniasz. Czy mało Ludzi tak postrzega? Mało czuje się lepiej dopiero wówczas, jak wypadnie dobrze w porównaniu z kimś innym? Cóż za niestabilny grunt! Emocje zależne od innych… Postrzeganie siebie zależne od innych. Świat zaślepienia i szuflad.
Stabilnym gruntem może być poprawianie i nauka Siebie samego, ale nie w relacji z kimś innym. Tylko w relacji ze Sobą.
Dodatkowo, oceny innych często są przedstawiane jako „wytyczna”.
Wielu zapomina, że mówiąc o kimś że „jest ohydny”, czy „jakiś tam jeszcze” i sypiąc ocenami spraw tak płytkich jak szablonowy wygląd: prezentują wyłącznie samych siebie, a nie ocenę Świata. Bo choćby gloryfikowany „model” był zbieżny z tym promowanym medialnie i kulturowo – i choćby większość społeczeństwa „piała nad tym z zachwytu” – i tak nie jest to racja i sztywna reguła.
Dla większości – może tak. Dla mnie – nie. A jak dla mnie „nie”- to już nie dla „wszystkich”… 😉
Popularne używanie i stopniowanie przymiotników przez Ludzi to temat rzeka. Często niewłaściwe i zbędne. Nieprecyzyjne wysławianie się, które buduje krzywe zależności i niezrozumienie Rzeczywistości. Także w stosunku do Ludzi….
Ładny, ładniejszy, najładniejszy… To jest zbędne, ale można oceniać (tylko po co o tym trąbić – jak to wyłącznie subiektywne odczucie?).
Ale: prawdziwa kobieta…. ? Może jeszcze prawdziwsza/bardziej prawdziwa kobieta i najprawdziwsza/najbardziej prawdziwa kobieta?
Prawdziwy Człowiek…. Heh…..
Wielokrotnie to pisałam ale powiem pewnie nieraz jeszcze:
Wszyscy jesteśmy prawdziwi, tylko nie wszyscy to rozumieją…
W zasadzie – wyjątki to rozumieją….
Ogarnijcie się… Ludzie… 🙂 😉
Dla mnie komplement to dla przykładu dobra, pomocna, życzliwa, empatyczna, dbająca o zwierzęta, o środowisko, inteligentna, logicznie myśląca, potrafiąca przyznać się do błędu… a „ładna” faktycznie ani mnie grzeje, ani ziębi 🙂 to tak jakby powiedzieć „na twój widok rozszerzają mi się źrenice” 😉 a „ładniejsza od X”… to np. „gdybym miał powiesić sobie portret jednej z was w pokoju, wybrałbym twój”, hehe. moja odpowiedź byłaby: „no cóż, przyjęłam do wiadomości informację o twoim guście”… 😉
tekst mi się podoba, ale bardziej niż na wpadanie w schematy i przywiązywanie wagi do rzeczy błahych uderzył mnie brak konsekwencji w przedszkolu – przecież bezpieczeństwo jest najważniejsze. Skoro zakaz wynika ze względów bezpieczeństwa to powinien być bezwzględnie pilnowany, przede wszystkim przez pracowników, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo. Dlaczego opiekunowie przymykają oko na zasady zamiast do uprzykrzenia upominać dzieci i rodziców (przede wszystkim)? Piękny komunikat edukacyjny dla dzieci – są zasady ale można ich nie przestrzegać, próżność jest ważniejsza od bezpieczeństwa itd.
Jak dla mnie to jest największa porażka.
Pozdrawiam!