Na pożegnanie mijającej dekady i rozpoczęcie nowej…

To wpis osobisty.
Zrobiony na pożegnanie mijającej dekady i rozpoczęcie nowej… 🙂

Zacznę od stwierdzenia, że jestem szczęśliwą Osobą. Uczyłam się tego latami, a stan szczęścia to nasze wewnętrzne nastawienie, podejście, wybory, dbanie o całość organizmu (by nie nawalał – np. i m.in. chemicznie, co może uniemożliwić homeostazę). To także poznawanie, oswajanie, rozumienie, odkrywanie myśli i nie pozwalanie sobie na te, które szkodzą. Szczęście daje także wybór odpowiedniego podejścia do życia i wielu spraw, samopoznanie, praca z emocjami, uczuciami, stanami w jakich bywamy. Akceptowanie, zmienianie, optymalizowanie, relaksowanie.
Znalezienie zdrowego i wspierającego bilansu, stylu i swojego miejsca w tym.

Miałam sporo wpadek, zachowywałam się czasem źle i podle, jednak moja samoświadomość i wrażliwość sprawiały, że nie dawałam sobie wewnętrznego przyzwolenia na to, co słabe i złe – więc naturalnie szłam w kierunku zmiany.  🙂
Nie czuję komfortu, gdy robię źle. Farciara ze mnie…

I zdałam sobie sprawę, że w mijającej dekadzie zrobiłam dużo dobrego!!! 🙂

Przestałam (zdarza się rzadko lub wcale):

– obwiniać Innych za swoje niepowodzenia, słabości, złe nawyki,
– wyładowywać na Sobie i na Innych złość za nieszczęścia tego świata,
– krzyczeć na Córkę,
– krytykować Siebie za niemal wszystko i patrzeć na Siebie bardzo surowo,
– pochopnie oceniać Innych,
– czuć zazdrość i zawiść,
– czuć nienawiść,
– wymagać od Siebie zbyt wiele,
– martwić się na zapas i zbyt zamartwiać.

Pokonałam (zdarza się rzadko lub wcale):

– frustrację, duży gniew i agresję,
– depresję, ogromy strach, poczucie beznadziei,
– niektóre szkodliwe nawyki (część nadpisałam nowymi – konstruktywnymi),
– zawiść, zazdrość, próżność, pychę.

Nauczyłam się (i dalej się uczę):

– brania pełnej odpowiedzialności za swoje uczucia, emocje, postawy,
– spokoju wewnętrznego, wielkiej łagodności,
– większej asertywności i stawiania granic,
– mocnego korzystania z wolnej woli (świadome wybory i ich konsekwencje),
– trzymania steru w rękach, nawet, jak jadę po wertepach,
– korzystania z prawa przyciągania,
– odwagi, by iść za głosem serca,
– dobrego i mocnego czucia energii i kierowania nią,
– jeszcze większej pokory wobec Istnienia,
– odczuwania jeszcze większej wdzięczności za doświadczanie, bycie, czucie,
– ufności i czucia jeszcze większej miłości do Wszechświata,
– kontrolowania swoich myśli, ocen, postrzeganie – a więc także sterowania swoim światem i swoim samopoczuciem oraz zdrowiem,
– zadowolenia z Siebie,
– dystansu do Świata i odrzucenia napięć związanych z chęcią zobaczenia zmian „natychmiast”,
– rozpoznawania i reagowania na uczucia/emocje/stany jakie we mnie są i nie pozwalania sobie na tkwienie w przygnębieniu albo w dołach,
– nowych zawodów,
– pracowania w grupie (wcześniej głownie działałam solo),
– milczenia, uważnego słuchania,
– bycia ze Sobą solo.

Refleksje.

Zrobiłam w tej dekadzie bardzo duży przewrót w swoim życiu: na płaszczyźnie wewnętrznej, zawodowej, relacji oraz rodzinnej.
 Musiałam dalej przepracowywać swoje demony, dogrzebać się do paru miejsc, znaleźć, o co mi w ogóle chodzi i standardowo – rozgrzebać parę ran (czasem nie tylko swoich).
Przeżyłam śmierć bliskich Osób, pożegnałam kilka bliskich Istnień, bardzo wiele się nauczyłam, przeżyłam wiele mocnych doświadczeń. …
W wiele mocnych sytuacji weszłam z wyboru pomimo świadomości ryzyka i świadomości możliwych skutków i konsekwencji, lecz także z wielką ciekawością, adrenaliną (której czasem szukam) i wiarą w to, że to co się dzieje – dzieje się po to, bym mogła znaleźć Siebie (bo ciągle nie grało), coś przepracować, znaleźć komfort i byśmy także Rodzinnie mogli zbudować coś mocniejszego – na fundamentach, w których moje i moich bliskich potrzeby są usłyszane, nasza jednostkowość jest uwzględniona. To się udało.

Potrzebowałam znaleźć Siebie i otrzymać odpowiedzi na niektóre bardzo ważne pytania …
Pomimo że działałam niekonwencjonalnie i w sposób czasem niezbyt popularny w życiu społecznym – wygrała mądrość, łączność, wiara, wiedza i miłość.
Musiało tak być.  Pomagał mi Wszechświat.

Szukałam przestrzeni, gdzie się nie duszę, gdzie mogę być sobą, żyć na własnych zasadach dopasowując się na tyle na ile czuję się jeszcze komfortowo, gdzie jest poszanowanie i znalezienie granic, szacunek i wielka, ciepła, dobra, kojąca miłość.
To się udało, choć prawie przy tych przebudowach umarłam. To nie żart.
Przy przemeblowywaniu swojego życia prawie umarłam, czyli w mijającej dekadzie otarłam się o śmierć.
I nie miałam innego wyjścia, bo nie umiałam inaczej przemeblować przestrzeni na sprzyjającą formę, bez ostrego zburzenia tego, co już jest i stoi na złych fundamentach.
A ostre burzenie spowodowało lawinę zdarzeń, uczuć, emisji, stanów i ich naturalnych konsekwencji. Mimo trudów i dotknięcia miejsca, gdzie jest zimno, pusto i beznadziejnie –  powstałam jak Fenix z popiołów, odnowiona, wzmocniona.
Lepsza wersja Siebie.

Pomogłam Sobie i dzięki temu pomogłam też wielu innym Osobom.
Wszystko, czym się dzielę znam z autopsji lub z obserwacji.
Największy żal czułam do siebie za to, że nawalam w roli Matki.
Wyznaczyłam sobie jakąś doskonałość jako wzór – czyli coś z góry skazanego na niepowodzenie.
Przy takim założeniu oczywistym było, że żyłam w poczuciu niespełnienia „snu o doskonałości” (bezbłędności), co tylko odwodziło mnie od wprowadzenia małych zmian, które zmieniłyby wiele, bo zamiast skupiać się na konkretach (np.: nerwach, organizacji czasu, samodyscyplinie) chciałam ogarnąć wszystko na raz, czyli wcielić w życie mrzonkę o ideale i to natychmiast…
Niewykonalne.
Zamiast żyć mrzonkami i żalem, że nie da się ich zrealizować – warto koncentrować się na konkretnych zadaniach i nie brać zbyt wiele na siebie.
Mocno obwiniałam się, ze czuję często niechęć, złość, gniew, frustracje. I to przenosiło się ze mnie – na np. Córkę.
I koło niezadowolenia się kręciło, z coraz większym rozmachem, szkodą i skutkami.
Krytykowałam zbyt mocno Siebie (i za zbyt wiele), a nie można być łagodnym w stosunku do Kogoś, będąc bardzo krytycznym dla Siebie, bo mechanizmy krytykowania, emocje i uczucia z tym związane nie znają granic i jeśli są częste – udzielają się po prostu jako formy Istnienia zalewając także okolicę….
Zatem skupiłam się na konkretnym zadaniu – na pracy z krytykiem wewnętrznym – i „pokonałam” krytyka w Sobie (dogadaliśmy się i się odczepił) i zaczęłam być dla Siebie łagodna, przy jednoczesnym trzymaniu granic, które trzymać chcę.
I balsamem na duszę są słowa moja Córki: „Mamo, zauważyłaś, że na mnie nie krzyczysz?”, i balsamem na duszę jest nasza pełna miłości, przyjaźni i zdrowego podziału na role relacja.
Jestem teraz dobrym Opiekunem, Ochroniarzem, Przewodnikiem, a czasem niewidzialnym Tłem.
Postacią pewną, wspierającą ale nie bezbłędną.

Po co to piszę?
Bo mam ochotę na refleksję i taka mnie naszła oraz dlatego, bo myślę, że doświadczenia jednej Osoby mogą być przydatne Innej Osobie.
Na podstawie własnych doświadczeń wiem, że można zmierzyć się z nawykami, kodami, naszym oprogramowaniem – i jeśli coś, co mamy i co odtwarzamy – nie jest zgodne z naszym czuciem i nie jesteśmy z tego zadowoleni – możemy nad tyj pracować i to zmieniać.
Zmiana nawyków, przyzwyczajeń – to ciężka praca, bo to co w sobie wyrabiamy działa później z automatu.
Nawet nasze myśli nie są naszym sojusznikiem, gdy w grę wchodzą zautomatyzowane, szkodliwe kody i nawyki.
Można je zmieniać dużą samoświadomością, rozpoznawaniem pułapek i twardym, konsekwentnym zastępowaniem starego przyzwyczajenia nowym.
Czy to w kontekście toksycznych myśli, czy nawyków/nałogów.
I chcę Ci powiedzieć, żebyś wiedział/a, że zależy od Ciebie bardzo wiele.
BARDZO WIELE.

Żyjemy TERAZ, nie za chwilę, nie potem. TERAZ!
I nie trochę, ale całkowicie.
Więc jeśli czujemy, że coś jest naszą ścieżką, a coś innego nie jest i jesteśmy ustawieni w pozycji, w której nam niedobrze i coś w nas krzyczy – warto odszukać o co chodzi, zmienić kurs i trasę i iść właściwą drogą, nawet, jeśli to oznacza wyjście poza strefę bezpieczeństwa i komfortu.

Nie warto tkwić w czymś, co nie jest nasze, co nas dusi, przeraża, odbiera nam siłę i moc  i warto czasem iść pod prąd, nieraz nawet wtedy jeśli idziemy nie w kurs przyjętym normom i obyczajom.
Zawsze warto być uczciwym ze sobą samym, bo tylko wtedy można być fair także w stosunku do Innych.
Dobrze kierować się niekrzywdzeniem! To jedyna akceptowalna i dobra droga.

Był taki moment, gdy w toku swoich przemian powtarzałam sobie: „nie strzelam i jeńców nie biorę”. 😉
Każdy niech będzie WOLNY (w granicach niekrzywdzenia Innego Bytu).
I tylko dając Komuś (i Sobie) wolność można powiedzieć o relacji bez przymusu, z chęci, z wyboru.
I z miłości (a miłość (nie mylić z ludzkim, obecnym kochaniem) – zawsze jest wolna).
Udawane szczęście nie jest szczęściem, udawana poprawność nie jest poprawnością.
Zresztą – strefa bezpieczeństwa i komfortu w życiu ułożonym według zasad, które w środku nam nie pasują – jest tylko iluzją.
W istocie jest w niej komfortowe tylko tyle, że już „coś” mamy (dom, pracę, pozycję, renomę) i czujemy się poprzez to uporządkowani, akceptowani społecznie, w pewnym rytmie, płyniemy z  prądem, ale ponieważ nasze serce mówi nam, że cos innego jest naszym marzeniem – to strefa komfortu jest wtedy tylko złudzeniem.
Staje się strefą pseudo-komfortu i męczarni.
Trzeba też jednak rozważyć, czy głos, który nam w środku mówi, że chcemy iść inną drogą – to nie jest po prostu kaprys, który minie, czy nie jest to stan w którym mówimy że „nam wiele nie pasuje”, bo jesteśmy na takim etapie, w którym czujemy się przygnębieni, bo nie zadbaliśmy o siebie i ze sobą nie pogadaliśmy i nie zmieniliśmy pewnych szkodliwych wzorców/nawyków.
Jeśli nie jest to przypadek niezadowolenia z byle czego, tylko prawdziwy głos serca – nie ma na co czekać.
Warto zacząć odmienianie Siebie, przestrzeni w jakiej się jest (a więc także całej Rzeczywistości w jakiej jesteśmy) już teraz.

Wszystko ma znaczenie.
Jacy jesteśmy, gdzie, z kim, kiedy.

Rzadko dzieją się przypadki. Najczęściej to, co się dzieje – jest naturalną konsekwencją naszego jestestwa.
Kreujemy rzeczywistość, współtworzymy ją.
Akcja-reakcja, przyczyna-skutek, pytanie-odpowiedź, intencja-kreacja.
Warto wiedzieć, że bardzo wiele od nas zależy, że bardzo wiele możemy zmieniać poznając mechanizmy jakie nami rządzą, patrząc krytycznie na to, co zastaliśmy, nie przyswajając czegoś jako wzór tylko dlatego, że istnieje i jako taki został przedstawiony.
Warto uważnie obserwować siebie. Myśli, czucie, ciało. Tam są wszelkie wskazówki.
Nie zagłuszać, pozwolić sobie poczuć. I zareagować na to czucie – jeśli taka jest potrzeba. Zmieniać, dostosowywać, poprawiać, kreować.
Mamy wpływ na to, jak wygląda nasze życie, ale też ten Świat,
Świat Ludzi i wszelkich Bytów jakie tu są.
Nie jesteśmy nieśmiertelni (w tej postaci), ani najważniejsi.
Jesteśmy częścią większej całości i mamy zaszczyt być tu po to, by przeżyć własne doświadczenia i współkreować los Swój, innych Bytów i tego Świata.
Niezwykle istotne jest co wybieramy, jakie formy ładunków/energii w sobie pielęgnujemy.
Wszystko co myślimy, czujemy, jest w Nas, więc także odczuwanie nienawiści, zbyt dużej nienawiści, wściekłości, frustracji, pogarda wobec innych – uderza przede wszystkim w Nas (bo w Nas jest źródło) i niszczy też otoczenie w jakim jesteśmy.
Czy są konstruktywne, wspierające, zdrowe czy krzywdzące, niszczące, niezdrowe?
Bardzo ważne jest jakie mamy intencje.
Tu również ma znaczenie, czy są czyste, zdrowe, wspierające, chroniące, opiekuńcze, czy też nie.
No i ważny jest rozsądek.

I pomimo, że psychologicznie dość błahe są noworoczne postanowienia (działają w nich mechanizmy – pułapki i fałszywe poczucie komfortu, ze „od nowego to już na pewno coś zrobię) – u mnie jest inaczej, bo znam te mechanizmy i je świetnie rozpoznaję i świadomie wyznaczyłam sobie cele na nową dekadę, które zaczynam realizować od jutra.

POSTANOWIENIA NA NOWĄ DEKADĘ:

– bardzo dobra organizacja czasu,
– optymalny dobór zadań do wykonania (odsianie ziarna od plew i priorytety),
– duża samodyscyplina,
– realizacja pasji, planów, marzeń,
– działać wolniej, czytać w całości teksty przed opublikowaniem (zaczęłam od teraz),
– dalsza i bardziej zaawansowana opieka i ochrona siebie i bliskich,
– dalsze „naprawianie świata” – w bardziej optymalnej jakości,
– dalsza nauka na bazie dotychczasowych i nowych doświadczeń,
– głębokie relacje i wspaniałe przygody z Ludźmi (i innymi formami Bytu),
– miłość, spokój, radość, wolność, relaks, zdrowie,
– czas na swobodne bycie/życie.

A Ty masz jakieś postanowienia i refleksje, którymi chcesz się podzielić?

Pięknej Kolejnej Dekady! <3

DZIĘKUJĘ LUDZIOM, KTÓRYCH ZNAM, KTÓRZY ZE MNĄ ROZMAWIAJĄ, Z KTÓRYMI SIĘ WSPIERAMY, OD KTORYCH SIĘ NIEUSTANNIE UCZĘ I Z KTÓRYMI MOGĘ SIĘ DZIELIĆ SOBĄ.

PS: Dbajmy o Siebie i mocno się troszczmy.
Analizujmy o co prosimy i o co Nam naprawdę chodzi.
Rozpoznawajmy jaka intencja i potrzeba w Nas woła.
Wybierajmy świadomie dobre Siły, z którymi się bratamy.
Wszechświat słucha, patrzy, czuje i reaguje.

Pozdrawiam,
Ewa MK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *