COVID PARTY – ze skrajności w skrajność.
Ogródki klubowo-lokalowe przepełnione, maksymalne spendy.
Bez masek.
Niestety Ludzie funkcjonują zbyt zero-jedynkowo. Irracjonalnie.
Potrzebują wytycznych i nakazów? Niestety chyba tak i to bardzo precyzyjnych. Sami rzadko się pilnują. Raczej działają na zasadzie skrajności.
Jak jest nakaz chodzenia w maskach po ulicach – to noszą, choć nakaz jest błędny, bo w otwartej przestrzeni nie ma sensu się zasłaniać, jest natomiast sens oddychać powietrzem i dotleniać organizm.
Jak nie ma nakazu, zdejmują maski i tłoczą się na bazarach, przy wystawionej spożywce, czy w ogródkach klubowych, spędzając w jednym sosie długie godziny bez masek (bo „można”) i wygląda jakby z dnia na dzień zapomnieli o wirusie…
A przecież wirus nie zniknął 15.05.2021 w momencie zdjęcia obostrzenia odnośnie noszenia masek.
Nie działa też tak, że od 15.05 atakuje tylko w pomieszczeniach zamkniętych, a na zewnątrz – nie.
Wiemy, że działa tak, że problematycznie jest być z osobą zakażoną dłuższy czas, bo ilość przyjętych sztuk wpływa potem na to, jak organizm sobie będzie radził, a tym samym – jak będzie go przechodził.
Im dłużej jesteśmy narażeni na inhalacje wirusem – tym większe szanse na ciężki przebieg.
I tu pojawia się pytanie.
Czy jeśli spotykam się z wybranymi nawet 15-toma Osobami „bez zabezpieczeń”, to czy mam mniejsze ryzyko zarażenia, niż jak spotykam się z 400-toma?
Jasna sprawa, prawda… ?
Rachunek prawdopodobieństwa w wersji „basic” kłania się w pas.
Już wcześniej ściągałam maskę, gdy nikt mnie nie mijał, a zakładałam, gdy na horyzoncie byli Ludzie. I nadal zachowuję się podobnie, choć teraz nie muszę się spinać, by ją zakładać, jak widzę patrol i przy szybkim mijaniu też niczego nie naciągam.
Sytuacja się zmienia, jak się mam zatrzymać i gdzieś pobyć.
I warto nadal zakładać maski rozmawiając z grupami Ludzi, wybierać sobie dość wąskie grono Osób, z którymi działamy „bez zabezpieczeń”, nie przebywać zbyt statycznie w jednym miejscu gdzie nie ma przewiewu i jest spore natężenie Ludzi. 😉
I nadal unikać spendów.
Ostatnio widziałam też rażąco przepełniony autobus, do którego wsiadłam pomimo dużych wątpliwości (pracuje nad tym, by nie robić niczego jeśli czuję, że nie powinnam), lecz po dalszej analizie i jasnym wyniku wyświetlającym napis „wysokie ryzyko” – wysiadłam na kolejnym przystanku… Tak jest lepiej.
Ta pandemia nie jest wieczna – to jasne.
Jednak to jak ją przejdziemy – zależy w dużej mierze od nas.
Nie zachęcam i nie polecam chorować na tego wirusa, gdy można unikać i można nie chorować.
Ryzyko jest zawsze (chyba że siedzimy tylko w domu), ale można je zwiększać lub zmniejszać.
Można działać bardziej bezmyślnie lub bardziej rozsądnie.
Chojraczenie raczej nie jest wskazane.
Lepsze zrozumienie i pokora. 🙂
Zdrówka. <3
***
Ewa Michalik-Kardaś (naturopata, bioenergoterapeuta)
Gdyby wszyscy ludzie byli jak Pani to liczba zachorowań byłaby znikoma, podejrzewam. A tak głupota się szerzy. A to jeszcze nic. Dzisiaj widziałam napisy na przystankach ,,Fałszywa Pandemia”… Bliska mi osoba zmarła na covid. Najchętniej zdzieliłabym ,,w łeb” tych wszystkich antymaseczkowców. To źle tak myśleć ale na idiotów nie można inaczej…