„Świat jest wielkim lustrem. Odbija do Ciebie to, kim jesteś. Jeśli jesteś kochający, przyjacielski, pomocny – świat okaże się kochający i przyjacielski i pomocny dla Ciebie. Świat jest tym, kim Ty jesteś.”
T. Dreier
Ten cytat może nie być dla Niektórych Osób zrozumiały i jednoznaczny…
Jest jego część prawdziwa, której się najwyraźniej „uczepiłam” na tyle, że go umieściłam. 🙂
Można zastanawiać się nad prawdziwością tego cytatu w kontekście Ludzi, których pomimo tego, że są dobrzy i kochający spotyka nieszczęście.
Każdego może „coś” spotkać. To po części loteria…
To, czy w tym cytacie znajdzie się prawdę – zależy od postrzegania.
Ja doszłam do takiego momentu, że istnienie zła postrzegam jako coś normalnego. Ono po prostu jest.
Często nie mam na nie wpływu i mogę się znaleźć w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie… Może się dużo przydarzyć.
Staram się być kochająca, dobra, przyjacielska i pomocna wewnątrz siebie i dla siebie przede wszystkim. To punk wyjścia – zrozumienie, że mam Siebie i nie mogę kochać nie kochając Siebie. To nie miłość, to hipokryzja. Takim fundamentem dzielę się na zewnątrz. I to z powrotem do siebie wpuszczam.
Nie jestem dobra, kochająca ani przyjacielska – jeśli nie jestem dobra, kochająca i przyjacielska dla SIEBIE.
A Ludzie…. Od nich nie mam większych wymagań i oczekiwań.
W większości śpią. Postrzegam ich przez pryzmat tego, że „śpią” zaprogramowani i dzięki temu nawet trudniej mi myśleć o nich – jako o złych.
Są po prostu nieświadomi, że są zaprogramowani w taki, a nie inny sposób, że dali się wciągnąć w jakiś sposób myślenia i postrzegania. Wielu z nich nawet to dało sobie narzucić. Żeby zmienić zło wynikające z zachowań ludzi – trzeba pracować nad tym, by zmienić ich mentalność. Dotrzeć do ich świadomości (o ile nie zrobią tego sami) i ich obudzić. Nie wiem, czy to się kiedyś uda – globalnie, ale wiem, że warto przekazywać Ludziom miłość i zrozumienie.
Wiele zła – które się dzieje – wynika z zaślepionego zakorzenienia wielu Ludzi w społeczno-kulturowo-religijnej pułapce. Narzucony sposób myślenia, postrzegania. Widać to gołym okiem….
To nie Ludzie nas ranią – tak na prawdę, tylko nasze myślenie o nich i o… danej sytuacji.
Prawda? 🙂
Wszystko postrzegamy własnymi oczami i przepuszczamy przez własne filtry.
Czuję się zaopiekowana przez siebie i staram się nie pozwalać siebie ranić tym całym śpiącym światem, ani tą częścią, która ode mnie nie zależy (choroby, zbiegi zdarzeń, itd…).
Oczywiście do doskonałości mi daleko, ale doskonałość jest taką granicą jak nieskończoność – niedostępną i wszechobecną zarazem – więc (jak to już gdzieś wcześniej mówiłam) postanowiłam do niej usilnie nie dążyć… 😉
Obserwuję często, że się za bardzo czymś przejmuję, że boli, a przy pewnych myślach – pojawia się strach, złość, ale generalnie – potrafię stanąć z boku i spojrzeć wtedy na siebie przejmująca się zbytnio lub na czymś zafiksowaną – i powiedzieć sobie – „nie masz na to wpływu”, „zapobiegaj”, albo „wypuść to „coś” – tak samo, jak weszło”, itd… w zależności od sytuacji.
Wtedy znów rozwijam sferę świadomej miłości wokoło siebie i staram się nie wpuszczać w nią sił raniących na tyle, by dać się na prawdę zranić, a tych, którym się wejść udało – nie zatrzymuję w sobie, tylko je dostrzegam i…. wypuszczam…
I dzięki temu – w jakimś sensie – biorę od Świata (a nawet Wszechświata) to, kim sama jestem i co sama chcę… 😉
Staram się dać sobie taką możliwość… 🙂
A TY? …. 🙂