Dla mnie miłość (obejmująca wszystko) i ludzkie kochanie (pełne zależności) – to jak dotąd dwie różne rzeczy.
Miłość.. Poczułam. Poznałam. Doznałam. Bywam w jej czuciu. Wiem, że to to. Wiąże się z uczuciem totalnej jedności ze Wszystkim, uniesieniem ale i spokojem.
Czuję wtedy wielkie wzruszenie i wdzięczność. Akceptację. Wdzięczność za to gdzie jestem, kim jestem, w czym jestem, co mogę czuć, co dostrzegam, nad czym pracuję. Nieraz czuję wdzięczność za trudne doznania.
To uczucie/ten stan – obejmuje Wszystko.
Miłość nie jest związana z uczuciem do konkretnej Osoby ale może uczucie do Kogoś być składową odczuwania miłości i związanej z nią wdzięczności, jaka się pojawia.
Obejmuje wszystkie Istoty, Istnienia, całą przestrzeń. Jest pełna dobra i czystości.
Gdy to czuję – napływają mi często do oczu łzy wzruszenia i jedyne, co przychodzi mi do głowy: co czuję i chcę powiedzieć to: “dziękuję”.
I powtarzam to wtedy często w Eter… Całemu Wszechświatowi i wszystkim pięknym Mocom. Istnieniom.
Czuję potęgę tej chwili, spokój, bezpieczeństwo i jestem wdzięczna za te doznania. 😊
To bardzo czyste. Niczym nie skażone. Poznałam ten stan/odczucie około 2007 roku – po raz pierwszy. Wtedy czułam niedowierzanie, że czuję, to co czuję. Leciały mi łzy szczęścia. Pierwszy raz ich doznałam…
Potem wielokrotnie płakałam ze szczęścia i ze wzruszenia i wdzięczności (czasem mocno i głośno), że czuję to, co czuję…
I aż do teraz bywa, że gdy czuję Miłość (moment celebrowania) – mam ciągle gdzieś głęboko odczucie szoku, że taka moc czucia i połączenia jest możliwa do odczuwania i że właśnie ją czuję.
Zostawia trwały ślad. Powraca. Jest ciągłym tłem przykopanym na co dzień innymi odczuciami, ale jest i daje silny fundament pod wszystko, nawet w chwilach gdy odczuwam inne emocje /uczucia/stany, a w momentach oczyszczenia i czucia (w Jej momentach) – znika wszystko i zostaje tylko Ona.
Miłość.
Nie da się tego pomylić. Staję się połączona ze Wszystkim, choć nadal czuję swoją jednostkowość.
Jestem częścią bezpiecznej całości, która jest i trwa.
Jest piękno.💚
Kochanie ludzkie to coś, czego się ciągle uczę. Moim wybranym Przewodnikiem jest właśnie Miłość.
W kontekście do drugiej Osoby to rodzaj czucia, ale też jest w tym element wyboru danej relacji.
W ludzkim zakochaniu bywa chemia, która zalewa mózg. Bywa, że chodzi się jak na haju. W tym stanie widzi się Obiekt zakochania przez różowe okulary. Potem pojawia się inna relacja, w której iluzja spowodowana hajem i rzeczywistość mieszają się zmieniają proporcje, wymieniają się, równoważą.
Gdy haj opada, zaczyna się widzieć więcej. Warto wiedzieć, że stan zakochania zniekształca postrzeganie Obiektu naszej fascynacji w taki sposób, że widzimy ją w niemal samych superlatywach.
W praktyce bycia z Kimś blisko i często – kochanie poza oczywistym czuciem (które też nie jest jednolite) – to też sztuka codziennych wyborów, znalezienia wygodnej i bezpiecznej przestrzeni i trenowanie umiejętności kochania “po prostu”.
Kochanie bywa trudne i jest czasem pełne wyzwań. Kochanie ludzkie jest powiązane z uczuciami i odczuciami, które zniewalają i blokują: pożądaniem, chęcią bycia blisko, chęcią wyłączności i zazdrością, strachem, tęsknotami. To wiąże się z cierpieniem.
W bliskich relacjach, w których często przebywamy razem – ważna jest nauka regulowania siebie, własnej postawy: uczuć, emocji, zachowań – by nie żyć np. zamartwianiem się, nadopiekuńczością, czepliwością, zbytnią zależnością, akceptowaniem czegoś własnym kosztem i nie wpadać w różne krzywdzące zachowania/nawyki dominujące w danej relacji. Wymaga to pewnej wrażliwości, wiedzy i otwarcia.
Ważne przy tym (i chyba tylko wtedy możliwe), by najpierw kochać siebie na tyle, by być/pozostać sobą i w zgodzie ze sobą. Inaczej nie jest czysto/komfortowo w tym uczuciu/relacji, bo poczucie niezgody ze sobą tworzy istotny dyskomfort uniemożliwiający uczucie szczęścia w danym układzie, a za tym idzie destrukcja.
Kochanie ludzkie to ciągła nauka dostrzegania Kogoś bez nadanych mu łat, oczekiwań wobec niego/niej i pozwolenie tej Osobie na bycie Sobą niezależnie od tego co to oznacza, ale też fundamentalnie: pozwolenie Sobie na bycie Sobą i zaakceptowanie siebie nawet wtedy, gdy z jakiegoś powodu nie pasujemy do wypromowanych jako “właściwe” kulturowo kanonów. To kwestia zrozumienia, że nie musimy być niewolnikami ustalonych reguł, jeśli się z nimi męczymy i nie są one nasze.
Najpierw trzeba jednak odkryć Siebie i dowiedzieć się kim na prawdę jesteśmy i czego potrzebujemy, a nie jest to takie oczywiste i proste, bo często prawdziwe “Ja” jest wyparte lub przysypane regułami i wyobrażeniami na własny temat.
Dodatkowo potrzeby są zmienne i na różnych etapach w życiu jesteśmy w różnych miejscach.
Lepiej nie być w relacji, w której czujemy się jak w pułapce lub modyfikować sytuację tak, by tego uczucia nie było.
Warto być w relacjach uczciwymi.
Kochanie (zdrowe) jest związane z pewnym czuciem Wolności.
Tam, gdzie jest ta wolność – jest ono szybciej możliwe i pełniejsze, bo mniej związane z uczuciami niezgody i toksycznej zależności.
Ograniczanie wolności, poświęcanie siebie z jednoczesnym uczuciem niezgody na to – nie ma dobrej energii, powoduje frustracje i rozdarcie i nie będzie budujące.
Czysto jest tam, gdzie nie ma przymusu, jest chęć, wybór i zrozumienie.
Gdy możemy czuć się wolni, decydujący, wybierający i w zgodzie z tym, Kim jesteśmy (trwając oczywiście przy tym w pewnych regułach i rytmach, bo inaczej się na tej Planecie nie da) – tworzymy dobre postawy.
Kochać można wiele Osób na różne sposoby.
To na pewno…
Miłość obejmuje Wszystko.
Tam, gdzie jest w pewnej przestrzeni czysto – tam są dobre warunki i na Miłość i na Kochanie.
Natrafiłem na ten post i nie żałuje, pięknie opisane i myślę ze zrozumiale dla wszystkich ktorzy juz doszli do takiego odczucia miłosci i kochania, a dla tych ktorzy nie zrozumieli… nadejdzie ten moment i czas przebudzenia… a moze i nie.
Pozdrawiam autorke z otwartym sercem.