Dzielenie energii, jakości i cech charakteru, osobowości, postaw, predyspozycji na płci?
– SPRZECIW!!!
W wielu kręgach zajmujących się tematyką współczesnego i mocno obecnego ostatnio rozwoju duchowego mającego prowadzić do rozwoju Świadomości, popularne (i modne?) jest dzielenie energii na męską i żeńską….
Owszem istnieją energie ofensywne (czynne, aktywne) i defensywne (bierne, pasywne), ale czy na prawdę można postawić kreskę podziału w taki sposób, że to co ofensywne/czynne jest „męskie”, a to co defensywne/bierne „żeńskie”?
– NIE.
Z jednej strony mówi się w świecie „rozwojów duchowych” o wyzwoleniu z okowów stereotypów i stygmatyzacji, a z drugiej mocno ciągle ten sam podział utrwala, ale ubrany w inne słowa…
Absurd.
Dzielenie energii na żeńską i męską jest niepotrzebne, krzywdzące i błędne.
Cechy charakteru, osobowości, zachowania nie mają płci.
Przykładowo: „Waleczność” to walczenie o swoje. Niepoddawanie się i walka o siebie i o inne byty.
W każdej odsłonie. To cecha zarówno widziana u kobiet jak i u mężczyzn. Nie jest męska, ani żeńska na zasadzie przypisania ani reguły.
Charakterystyczna dla wielu bytów i gatunków. Samic i samców. I poza binarnością – też.
Poprzez powielanie treści, takich, że pewne cechy tego typu nalezą do oddzielnych zbiorów, czy też „jakości”: męskich albo żeńskich – jest błędne i generuje błędne postrzeganie, którego skutkiem są przekonania.
Np. Kobiety do niedawna nie miały prawa głosu, nie mogły chodzić do szkoły, bo się im wmawiało, ze 80% przestrzeni jest nie ich i dla nich, a jest „męska”.
Skończmy już z tym powielaniem błędów poznawczych.
Świat nie jest podzielony na oddzielne sfery: męską i żeńską, oddzielone kreską i zawierające przeciwności.
To fałsz.
Skutki?
Np. strach Mężczyzny przed odrzuceniem i pokazaniem siebie jako wrażliwego faceta w sytuacji łóżkowej.
Boję się jeśli nie będę dość „męski” lub dość „kobieca”.
A co to znaczy „męski” ?
To jakaś rola do odegrania?
Albo usłyszenie: „nie rycz jak baba”.
Albo treści w stylu: „wyglądasz jak babochłop” kierowane do dziewczyny, która kocha siłownię i przecież rozbudowała swoje własne (!) należące do organizmu kobiecego (nie męskiego!) mięśnie…
Wygląd nie pasujący do „wzorca” żeńskiego??? Jedynego-słusznego, wąskiego, ustandaryzowanego, ciasnego, dusznego?
Te sytuacje to właśnie SKUTKI takiej mowy, że coś jest męskie, a coś żeńskie.
Można olać to i dalej bez sensu dzielić świat cech na dwie oddzielne, spolaryzowane, niezazębiające się części i nadawać im płeć z lekceważeniem konsekwencji tego, które niewątpliwie są i będą, ale to chyba ignorancja….?
Zdecydowanie ignorancja….
Odwaga jest po prostu odwagą, uległość – uległością.
To samo z mową głośną i cichą. Są/bywają.
Krzyk nie jest męski ani żeński. Jest energią ekspansywną, ale jest po prostu krzykiem. Niczym więcej, niczym mniej.
Mowa cicha – również.
To samo z marzeniami.
Żadne NIE jest męskie ani żeńskie. Powielanie takiej błędnej mowy generuje i utrwala stygmatyzację, według której pewne jakości są „męskie” ,a pewne żeńskie”, dodatkowo dzieląc świat bez sensu na pół i dając całą ofensywę części „męskiej”, a defensywę „żeńskiej”.
Niby uwalnianie ze stereotypów ale wrzucanie ich dalej tylko inną drogą w otoczce „uwolnienia” i „świadomości”, ale jednak te same stereotypy i stygmatyzacja, tylko niby nieco „ładniej” podane…. Jednak w istocie swojej – takie same.
Przecież bycie kobietą to nie bycie „jakością bierną”, a bycie mężczyzną to nie bycie „jakością czynną”.
Nie trzeba i nie powinno się im doklejać czegoś innego, dodatkowych znaczeń, innych połączeń, tworzyć tandemów słownych/znaczeniowych. To błąd.
Bycie kobietą i mężczyzną to pewna organiczność, nic więcej. Identyfikacja, co przez to rozumiemy – jest już naszym wyobrażeniem, często nasyconym kulturowo-społecznymi trendami i przekazami.
W starożytnych Chinach dokonano podziału energetycznych form Istnienia na zbiory (sfery) yin i yang (co może być przydatne np. w profilaktyce zdrowia jednak też jest mocno ograniczone swoją „potrzebą” szukania ciągłych przeciwieństw i nadawania im aktywności) i wg. nich w jednym zbiorze znalazła się kobieta,
a w drugim zbiorze mężczyzna.
W zbiorze yin jest też np.: ciemność, a yang – światło.
JEDNAK to NIE znaczy, że np.: kobieta to ciemność, a mężczyzna to światło, a zaczęto to interpretować tak, jakby element danej sfery stanowił całą tę sferę (ten zbiór) i wszystko co w nim zawarte (każdy element z danej sfery).
Z matmy – to błąd logiczny.
Działania na zbiorach. Zbiór zawierający elementy.
Wyobraźmy sobie, że instrumenty to zbiór instrumentów, a skrzypce, pianino i flet to elementy składowe tego zbioru.
Jeśli instrumenty to: skrzypce, pianino i flet, to nie znaczy, że np.: skrzypce są też fletem albo pianinem i nie znaczy to, że skrzypce definiują wszystkie instrumenty.
Skrzypce są po prostu skrzypcami,
Kobieta nie jest związana bardziej z mrokiem (tylko dlatego, że Chińczycy kiedyś wstawili mrok do sfery energii
o kierunku i cechach Yin, która błędnie jest kojarzona 1:1 z „kobiecymi jakościami”), a Mężczyzna bardziej ze światłem, ani Kobieta nie jest fundamentalnie związana z ciałem, a Mężczyzna z umysłem!!!!
To często słyszalne w podziale energetycznym we wszelkich grupach „rozwoju osobistego”
i „świadomościowego”.
Przemycane, powielane i niezauważane przez całą masę Ludzi, choć brzmi nielogicznie i rażąco błędnie
(a jednak tak wiele Osób chętnie te błędy powiela)….
Kobieta i ciało, mężczyzna i umysł?
Brzmi absurdalnie ale dobrze, pójdźmy w ten absurd na chwilę…
Czyli, że Mężczyzna ma tego ciała mniej, czy jak? A kobieta mniej umysłu????
Nic bardziej mylnego! Skutki takiego myślenia nie ubranego w energie już przerabialiśmy i przerabiamy. Niestety są dość opłakane i krzywdzące…. Kobiety nie miały prawa głosu, nie chodziły do szkół.
Bo przecież „umysł” nie jest ich domeną, tyko ciało.
Pomylone, obecne w wielu kulturach, nieraz rażąco i skrajnie krzywdzące nadal,
W XXI wieku…..
Kobieta nie jest też bardziej związana z ciałem niż Mężczyzna, a Mężczyzna nie jest bardziej związany
z umysłem niż Kobieta.
Ciało nie jest też przeciwieństwem umysłu, a umysł ciała.
Dobry kontakt i z umysłem i ciałem to klucz do zdrowia i harmonii dla każdego tak samo (niezależnie od płci) i warto, by każdy uczył się tego w sposób naturalny i od dziecka – także z pomocą szkół (zmiany w drodze…).
Emocje, uczucia, cielesność, wrażliwość, czucie (także czucie się dobrze w roli prowadzonego lub prowadzącego) – każdy ma równy dostęp do tych jakości, kwestii i każdy ma tu w zasadzie równe potrzeby (spore), choć nie każdy to jeszcze odkrył.
Emocje, uczucia, ciało, czucie (także czucie się dobrze w roli prowadzonego lub prowadzącego) – każdy ma równy dostęp do tego i powinien znać mechanizmy i rozumieć, że nie ma tu przestrzeni kobiecej lub męskiej.
Kobieca lub męska przestrzeń to różnice anatomiczne w budowie i działaniu organizmów ale nie podziały w przestrzeniach dostępnych i potrzebnych obojgu!
Nadawania elementom tych przestrzeni sztucznych, niepotrzebnych podziałów jest szkodliwe w skutkach, jak już wspominałam w ramach wcześniej wyrażonego SPRZECIWU na powielanie krzywdzących schematów myślowych.
Zamykanie Istot w takich sferach złożonych ze sztucznie podzielonych na dwie części energii/jakości będących w istocie zbiorem cech, zachowań, potrzeb podzielonych na płcie, ograniczeń z tym związanych i skojarzeń – jest poważnym naruszeniem i pułapką trzymającą Ludzi w podobnych jak dotąd stereotypach, tylko ubranych w niby inne określenia.
Dalej stygmatyzacja, ograniczanie przestrzeni , narzucanie, dzielenie i błędne definiowanie.
Żadnych treści nie należy kopiować bezrefleksyjnie.
Szkodliwe jest przekładanie ich bezkrytycznie jako jedyna słuszna matryca, co ma miejsce przenoszeniu typów jakości yin i yang na mężczyzn i kobiety. Mężczyźni nie mają „z natury” skłonności do być bardziej yang, a kobiety yin.
W kobietach nie ma więcej np. uległości.
Owszem – z uległością mogłoby wyjść tak w niektórych statystykach (że kobiety mają jej więcej) ale to produkt kultury (!) i właśnie takich przekazów, a nie natury samej w sobie.
Przykładowo: Chińczycy „wyprodukowali” duże podziały pomiędzy Kobietami i Mężczyznami i tym „jacy mają być” Ludzie w zależności od płci, jednak to „przemoc kulturowa”, nie natura…
Wątpliwe jest też dzielenie Ludzi na przeciwieństwa patrząc po płciach,
bo PRZECIWIEŃSTWAMI w istocie NIE JESTEŚMY.
NIE JESTEŚMY PŁCIAMI PRZECIWNYMI!!!
(to też błąd poznawczy, błąd definicji,
błąd mowy, błąd po prostu…).
Rozważmy to chwilę,
Łączy nas więcej niż dzieli. Mamy znacznie więcej cech wspólnych niż oddzielnych zupełnie.
Wspólną mamy niemal całą konstrukcję: ograny (poza rozrodczymi), strukturę, funkcjonalność, możliwości, oraz przestrzeń w jakiej żyjemy.
Tak wiele wspólnego!!! Ogrom.
Oddzielne (różne) mamy organy płciowe ale różne, a też nie „przeciwne”:
Co to znaczy „przeciwne” w tym kontekście??? Gdzie ta „przeciwność”???
To typowy błąd mowy generujący niezrozumienie i pomylone wyobrażenia….
Różnimy się też trochę statystycznie np. chemią organizmu i budową mięśni, jednak jako obie płcie mamy te same związki chemiczne w sobie i mięśnie również mamy wspólnie….
Często więcej przeciwieństw można znaleźć u Osoby tej samej płci, ale z innymi poglądami, postrzeganiem, temperamentem i pasjami oraz podejściem do życia, niż u Osoby płci drugiej z podobnymi poglądami i np. temperamentem, poczuciem humoru, pomysłami, pasjami, postawami, podejściem do życia, sposobem myślenia.
W istocie różnią Jednostki znacznie bardziej poglądy, wiedza, postrzeganie, temperamenty i podejście do ważnych spraw w życiu niż płcie,…
Znacznie poprawniej jest mówić „płeć druga”, niż „płeć przeciwna”.
To zbyt sugerujące przeciwieństwa, których w istocie NIE MA.
Oczywiste różnice biologiczne między płciami i wynikające z tego różnice w budowie i funkcjonowaniu organizmów – są przecież jasne i oczywiste.
Jednak nie ma czegoś takiego jak męskie, czy żeńskie emocje!!!
Płacz jest żeński? Bardziej żeński? Bo facetom się zabraniało latami? Dlatego?
A płacz przypominający ryk nie powinien być według tych błędnych podziałów na męskie i żeńskie jakości przypadkiem męski? Przecież to ekspansywna jakość!
Krzyk jest bardziej męski? Gniew bardziej męski?
A spokój czyj? A radość czyja? A złość? Pewnie męska?
A ciało? Bardziej żeńskie? A niby czemu? Mężczyzna ma go mniej, czy kulturowe trendy się kłaniają w pas?
Kontakt z ciałem? To mają nieliczni- niezależnie od płci.
Przecież to się kupy nie trzyma. Cały ten „podział” na „binarne moce”.
Obie płcie mają pełen dostęp do wszystkich odczuć.
To, że u mężczyzn statystycznie jest nieco więcej tendencji do agresji i zachowań ryzykownych niż u kobiet z powodu testosteronu, to jest jasne, że u kobiet większa skłonność do płaczu z powodu np. prolaktyny – też, ale już mówienie że np. gniew albo tupanie to są bardziej „męskie jakości” jest dużym nadużyciem prowadzącym właśnie do nieporozumień i udawania, że jedna płeć jest emocjonalnie bardziej biała, a druga czarna, dodatkowo biorąc pod uwagę bardzo ograniczone zbiory, nastrojone skrajnie i nie zazębiające się w żadnym punkcie.
Waginy na prawo, penisy na lewo. Różowe i niebieskie zabawki. Od małego.
Zbiory przeciwieństw i skrajności!
Skąd w ludziach ta skłonność do budowania murów, podziałów i polaryzacji, które w tym zakresie
NIE istnieje, bo wygląda na to,
że ponad 95% z przestrzeni ludzkiej mamy wspólnej,
a może jakieś niecałe 5% nas różni?!
Więcej różnic stwarzają na siłę Ludzie stawiając grubą kreskę „na środku” między skrajnościami, które w istocie w płciach nie istnieją, ale je jednak na siłę niektórzy chcą dalej kultywować i odgrywać, podtrzymując zamęt
z którego właśnie masa populacji chciałaby wyjść, a który wynikał i wynika z kulturowo-społecznego utrzymywania nieprawdy, która głosi, że część cech jest charakteru jest „męskich”, a część „żeńskich”.
Stąd ujednolicenie wśród ludzi (kopiowanie czegoś uznanego za „wzorzec”), standaryzacja, ograniczenia, piętnowanie, odgrywanie ról, wyobrażenia o tym, czy ktoś jest zdrowy i „poprawny”, czy nie, bo ma w sobie więcej tego lub czegoś innego i idzie za tym masa krzywd
i powielanej nieprawdy.
Niektórzy nawet w swym tupecie i niezrozumieniu próbowali (i próbują także na warsztatach „rozwojów osobistych”) głosić, jakie powinny być „właściwe proporcje” tychże cech/energii w danej jednostce w zależności od płci, by była zdrowa i „standardowo-właściwa”!
Duży błąd, szkodliwość i…. bzdura!
Czym to się różni od narzucania za pomocą ukierunkowywania przekonaniami dziewczynek jakie „powinny być” od urodzenia, bo „krzyk” jest „męską jakością”, a ciche usposobienie „żeńską”?
Niczym.
To GENDER (płeć kulturowa).
Narzucenia regułek.
Tworzenie „prawdziwych” mężczyzn i „prawdziwych kobiet” według wyimaginowanych cech, które nie istnieją.
W istocie dużo większe różnice można zaleźć czasem np. u dwóch osób tej samej płci z zupełnie innym temperamentem, poglądami i cechami osobowości, niż wśród osób płci dwóch z podobnym postrzeganiem, pasjami, poglądami i temperamentem.
Toż to jednostkowe cechy, a nie płciowe!
To, że Chińczycy kiedyś podzielili energie na yin i yang obserwując pewne właściwości (to jest ok – nazwa rodzajów energii biernej i czynnej) i w jedną grupę wsadzili żeńskość, a w drugą męskość (to już nadużycie), to po pierwsze nie znaczy, że kobiecość to wszystkie cechy i znak równości ze zbioru yin, a męskość yang (to nielogiczne nawet matematycznie – działania na zbiorach), a po drugie nie warto wszystkiego powielać bezkrytycznie i bez zastanowienia, bo błędy są wszędzie, a sami Chińczycy też dużo strasznych i pomylonych rzeczy kultywują….
Wiecie jak u Chińczyków wyglądał kulturowo-społeczny podział ról ze względu na płeć i jak „mieli” zachowywać się mężczyźni, a jak kobiety?
Wiecie ile w tym przemocy na starcie, gdy kogoś tak zmusza się do bycia „jakimś tam”, bo kultura tego „wymaga”? U nich sporo tego było. I nadal jest.
Na pewno chcecie się wzorować tymi „wytycznymi” na bycie kobietą i mężczyzną?
Podobne trendy dzielenia energii na płeć można zaobserwować w treściach powielanych także w ramach „gimnastyki słowiańskiej”
Tak, jak jasność jest przeciwieństwem mroku (i każde z nich w rozumieniu ma swoje maksymalne (yang) i minimalne (yin) natężenie), tak stosowanie wizji przeciwieństw w stosunku do płci jest już błędem, gdyż jesteśmy wszyscy Ludźmi i jak już wspomniałam – mamy więcej cech wspólnych niż różnych (znacznie!!!), a różnic nabieramy w wielkim zakresie w drodze kulturowo i społecznie nabytych przekazów i związanych z nimi ról jakie odgrywamy. Nie pomagają treści dzielące i szufladkujące cechy nadając im znamiona „penisów” i „wagin”, z czym spotykamy się właśnie w przypadku dzielenia jakości na męskie i żeńskie i co stało się potrzebą powstania tego wpisu….
Oczywiście nie jesteśmy identyczni, różnimy się na różnych poziomach i jako jednostki i jako płcie (tu bardziej fizycznie głównie w zakresie narządów rozrodczych), ale nie ma tu utartych granic, których nie przekraczamy i na pewno nie można traktować płci jako przeciwieństwa!
Niektórzy mówią, że różnice są w seksualności, bo penis daje energię i „ziarenko”, pochwa bierze.
A kobieta nie daje mocy energii w postaci komórki jajowej i całej przemiany która w niej zachodzi?
A czy pochwa nie daje energii penisowi w trakcie stosunku?
Czy poród nie jest mega ekspansywny i mega energetyczny? Czy to znaczy, że skoro jest ofensywny to jest „męski”?
Czy krzyk porodowy jest „jakością męską”… ?
Ok. Mamy stworzony sztucznie chyba jakiś „sparing”? …. Penis vs wagina i dominujący temat: „SEKSUALNNOŚĆ”.
Krótko przedstawię temat w dwóch punktach:
1. Wagina też bywa i jest mega yang! A penis mega yin. Łechtaczka też puchnie…
Używanie w stosunku do płciowych części ciała „segregacji” ich i szufladkowania według podziału: na yin i yang jest błędem.
2, Seksualność nie determinuje całości istnienia, jest jedynie jego cząstką.
Mylenie energii seksualnej z energią życiową i stawianie przy tym niemal znaku równości (też popularne w grupach nazywających siebie „świadomościowymi”) jest również wielką pułapką, spłaszczeniem, obdarciem Ludzi z sensualności której seksualność jest jedynie cząstką.
Ludzie…
Nie szkodźmy już, bo taka mowa utrwala stygmatyzację i przekonania, od których zdajsie chcemy się uwolnić, mówiące o tym, ze jako kobieta „powinnaś być taka i taka”, a jako mężczyzna „powinieneś być taki i taki”, bo jakości Yin są żeńskie, a jakości Yang są męskie.
Czym to się różni od przekazów pana Czarnka mówiących o „cnotach niewieścich”?
Chyba niczym…
Różni nas znacznie mniej, niż łączy.
Ogromna Przestrzeń Nas łączy!
Nie wszystko, co kiedyś padło i co powiedziano i co przyjęto – warto przyjmować bezkrytycznie.
A płci nie mają sztywnych cech osobowości, które są zarezerwowane tylko dla nich, choć płci mają pewne cechy innego typu (statystycznie – ale też NIE obowiązkowo).
Energia nie ma płci, jak i cechy osobowości nie maja płci, choć są płciom narzucane.
Np. we mnie jest po prostu moja Energia (nie męska czy żeńska – to sztuczny podział i głównie słówka powiązane ze sobą znaczeniowo w drodze kulturowej), energia innych Ludzi, Istot i Istnień i energia Wszechświata.
Czasem aktywna, czasem pasywna, czasem neutralna.
Nie męska, nie żeńska!
Ciągły rozwój i ciągła wymiana.
Jest mnóstwo bardzo aktywnych kobiet i nie jest to aktywność „męska”, tylko ich aktywność, a dokładniej po prostu aktywność.
Jest też mnóstwo bardzo pasywnych mężczyzn i nie jest to pasywność „żeńska”, tylko ich pasywność, a dokładniej po prostu pasywność….
Ten wpis powstał wskutek obserwacji faktycznych treści bazujących na skrajnościach i cechach przeciwstawnych, z których część A jest przypisywana jako jakość żeńska, a część przeciwstawna B jako męska i jakie są powielane masowo w „grupach świadomościowych”.
I w niczym nie zmienia tego błędu fakt, że mówi się też, że mamy wszystkie te cechy w różnych proporcjach.
Samo dzielenie i nazywanie tych cech i „jakości” męskimi i żeńskimi jest już poważnym błędem i nadużyciem (które niosą konsekwencje w podświadomości, świadomości i całym świecie).
W ISTOCIE:
Ofensywa/czynność NIE jest jakością męską!
Defensywa/bierność NIE jest jakością żeńską!
Od zarania dziejów. Od zawsze.
Kropka.
PS: Łagodność jest fajna dla obu płci – i nie jest męska ani żeńska. Jest łagodnością.