Ostatnio byłam w miejscu, gdzie były różowe piłki, których używaliśmy do treningu.
Znajomy mówił do mnie swoje odczucia utożsamiając kolor z płcią, na zasadzie: „te męskie, różowe piłki”.
Oczywiście mówił z przekorą i miał na myśli, że są „niemęskie”.
Odpowiedziałam mu, że dla mnie kolo nie ma płci i róż nie jest ani męski, ani żeński. Kolor – jak każdy.
Potem Znajmy powiedział coś jeszcze o „seksownym różu”.
Cóż. Efekt „różowej propagandy” i powtarzalności trendu kojarzenia kolorów z „seksownością”, co jest w społeczeństwie masowym, klasycznym fetyszem.
Znów odpowiedziałam, że dla mnie kolory nie są seksowne.
Nie mam fetyszu związanego z kolorami i kolory mnie nie kręcą seksualnie.
Kolor – to kolor!
PS: Sporo „ofiar” wypromowanych fetyszy i powielanych sposobów postrzegania widzę…
***
Ewa Michalik-Kardaś